Wirtualna rzeczywistość [un]limited

Pyk, pyk! Ooo sorki, przyszło nowe powiadomienie na fona. Zupełnie przypadkiem, jeszcze zanim zacząłem pisać pierwsze słowa tego wpisu, ale okej. Szybko, dosłownie migiem zerknę i wrócę tutaj za chwilę…., albo może nie! To mogę sprawdzić później, tymczasem wyłączam w smartfonie wifi i transmisję danych. Choć bywa to niekiedy trudne – po prostu włączam stan offline oraz odkładam na bok ciekawość. Inaczej pisząc ten tekst będę zakręcony niczym słoik na zimę i totalnie rozproszony. Chyba dobrze to znacie, co nie? 🙂

Sieć wczoraj i dziś

Taka to obecnie rzeczywistość, kiedy mamy smartfony podłączone do sieci niemal non-stop. Przyzwyczajeni do tego, aby informacja o każdej aktualizacji w mediach społecznościowych trafiała do nas w ciągu kilku sekund. Najlepiej bez jakichkolwiek opóźnień i nic nowego nie omijało szerokim…, wąskim…, w zasadzie to żadnym łukiem. Tak jest! Próbując pisać ten wpis pomyślałem jak wiele zmieniło się przez ostatnie lata i jak internet wiele ułatwił, poszerzył znacząco możliwości, pozwolił rozwijać pasje, ale również w niektórych aspektach od siebie stopniowo uzależnił. Zmieniła się również technologia dostępu, która chyba bardziej przeszła rewolucję niż ewolucję. Takie mam odczucia, szczególnie pisząc oraz publikując ten tekst z miejsca, w którym szybkie łącze jeszcze nie tak dawno wydawało się czymś raczej abstrakcyjnym niż realnym faktem w niedalekiej przyszłości. W międzyczasie limity danych praktycznie odeszły do lamusa albo stały się znacznie mniejszym ograniczeniem.

Kiedyś do internetu to „dzwoniło się”

Zdziwieni po nagłówku? Pewnie w myślach z prędkością odrzutowca pojawiły się pytania „że jak? że co?”. A to było może około 13 lat temu, czyli w sumie wcale nie tak bardzo dawno temu. Pamiętam jak pierwszy raz w domu próbowałem skorzystać z internetu. Nie było wtedy super technologii i łączyłem się przez wbudowany modem telefoniczny w komputer stacjonarny. Połączenie z siecią przypominało odrobinę połączenie telefoniczne, ponieważ przez pierwsze kilkadziesiąt sekund modem wydawał dźwięk podobny do połączenia telefonicznego. To trochę (raczej więcej niż trochę) trwało zanim udało się uruchomić net. Prędkość łącza na dzisiejsze czasy niesamowicie niska, ale wtedy kompletnie nie miało to znaczenia. Istotne było, że udało się połączyć. Trzeba było pospiesznie odwiedzić zaplanowane strony na popularnym Explorerze, ewentualnie ściągnąć szybko informacje do szkoły i kończyć, bo internet wtedy kosztował niemało monet. Tak, tak, ja jeszcze pamiętam okres, kiedy internet nie był taki powszechny. Czasem, by więcej skorzystać z internetu chodziło się ze znajomymi najzwyczajniej w świecie do okolicznej kawiarenki/świetlicy. Dziś coś trudnego do wyobrażenia, ale tak było i też było fajnie. Miało to swój urok.

internet, klawiatura
fot. pixabay.com

Internet stał się cyfrowy, bardziej dostępny

Wkrótce wreszcie nareszcie wkroczyło pierwsze stałe, nielimitowane łącze internetowe. Coś nowego, technologia cyfrowa ADSL. Prędkość z jakiej wtedy korzystałem jakże zawrotna i superszybka, bo 512 kb/s. Z dzisiejszego punktu widzenia niewiarygodnie słaba, ale wtedy zupełnie wystarczająca. Wyobraźcie sobie, że dostępne wtedy szybkości w ofercie z tego co pamiętam to: 128 kb/s, 256 kb/s, 512 kb/s i 1 Mb/s. Przeskok dość znaczący z łącza wdzwanianego. Myślę, że właśnie wtedy internet zaczynał stawać się powszechny, ponieważ poprawiała się dostępność, pojawił się brak limitów transmisji danych, a cena za dostęp bardziej przystępna. Tak, tak!

Pierwsze uruchomienie stałego neta w moim przypadku akurat pamiętam dość dobrze, bo wiązało się to z całkiem niemałym wyzwaniem. To był jeden z grudniowych wieczorów 2008 roku. Z racji tego, że gniazdko telefoniczne znajdowało się w zupełnie innym miejscu niż komputer trzeba było wykorzystywać dość długi kabel. Przez pewien czas za każdym razem na potrzebę uruchomienia internetu konieczne było rozwijanie kabla telefonicznego, gdyż z pewnych względów nie było innej możliwości. W sumie wtedy nie było potrzeby bycia stale online. Serio.

Korzystało się z internetu trochę na zasadzie jak z telewizora, czyli kiedy miało się potrzebę sprawdzenia czegoś bądź odrobinę wolnego czasu. Nie było super popularnego wifi, a urządzeniem umożliwiającym dostęp do internetu był modem USB. Zatem można było uruchomić tylko na jednym urządzeniu, a więc w moim przypadku komputerze z systemem Windows XP (tak, to był właśnie okres świetności tego kultowego systemu operacyjnego). Ach, co to były za czasy! Po podłączeniu modemu należało zainstalować odpowiednie sterowniki z dołączonej do sprzętu płyty CD i dopiero wtedy możliwe było zestawienie połączenia. Potem najczęściej uruchamiało się przeglądarkę Internet Explorer, bo była od razu zainstalowana. Inne przeglądarki z czasem stały się popularne, a więc odkryłem ich możliwości. No i zaczęła się przygoda z siecią! W pierwszych minutach sprawdziłem tylko kilka znanych stron, a następnie po dość krótki upływie czasu zakończyłem korzystanie z internetu.

Tyyyle się zmieniło…

Ktoś zapyta, a jak z internetem mobilnym? Te 12-13 lat temu to była era klasycznych telefonów komórkowych albo też potocznie nazywając komórek „cegieł”. Co prawda były odporne na upadki, ale drogi net po sieci EDGE nie powalał. Może jakaś strona mobilna w miarę wczytałaby się. Z kolei załadowanie pełnej wersji pochłonęłoby tyle czasu, że spokojnie można byłoby zrobić kakao (albo herbatę, kawę) i jeszcze do tego wypić. 😀 Możecie to sprawdzić ręcznie wybierając w telefonie sieć 2G. Wspomniane 512 kb/s na luzie wystarczało do korzystania z zasobów internetowych, czyli przeglądania stron, korzystania z portali społecznościowych – nk lub epuls (z bardzo fajnym budowaniem opisów lub dodawaniem różnych bajerów do własnego profilu na podstawie kodów html), komunikatorów – Gadu Gadu czy gier online. Nie oglądało się za bardzo filmików, więc wystarczało. Wszystko ładowało się szybko i było po prostu super. Jednak strony z czasem zaczęły rozrastać się, wirtualna rzeczywistość stopniowo ewoluowała i potrzeby też rosły. Znacie to?

Do mniejszych miejscowości nowe technologie dostępu do internetu wkraczają później i wolniej. Pewnie wielu z Was zna ten problem. Z czasem jednak dostępna prędkość wzrastała w związku z wprowadzeniem ADSL2+, zatem dostępna w mojej lokalizacji była nowa maksymalna szybkość, czyli około 6 Mb/s. Co to był za przeskok, coś niebywałego! Wreszcie rozbudowane, a także bardziej wymagające witryny nie wymagały cierpliwości, coraz więcej ograniczeń znikało. Rozmowy przez Skype czy oglądanie YouTube’a stało się możliwe. Jakość rzecz jasna nie powalała, ale ważne było, że dało się korzystać. Doszło z czasem wifi i korzystanie z sieci na wielu urządzeniach.

Przez lata właśnie takie łącze było wystarczające, bo rozwiązania zastosowane na portalach czy stronach były mniej wymagające. Do dziś w wielu miejscówkach taki net to rzeczywistość, którą trudno zastąpić mobilnymi technologiami z ograniczeniami oraz nie najlepszym zasięgiem. W moim przypadku gdyby nie okoliczne inwestycje z środków europejskich również podobny stan rzeczy byłby standardem, a coś lepszego pozostawałoby w sferze marzeń. Tak swoją drogą to fajna sprawa, bo pozwala na rozwój także wielu małym lokalnym operatorom. Nastąpił jednak kolejny technologiczny etap i jest to jeden z pierwszych wpisów, który popłynął do Was światłowodem – technologią dającą ogromną swobodę z niewielkimi ograniczeniami. W przeciwieństwie do łączy na kablach miedzianych czy mobilnych odległość od centrali bądź stacji bazowej ma znacznie mniejsze znaczenie i pozwala na dalszych odległościach osiągać niesamowite prędkości. Wreszcie filmiki nawet w średniej jakości przestały zacinać się, nieskończenie ładować. O innych aspektach nawet nie wspominam.

fot. pixabay.com

Wirtualna codzienność

W stosunkowo niedługim czasie zmieniło się wiele nie tylko pod względem technologii dostępu, choć ta przeszła spektakularną ewolucję. Wprost proporcjonalnie przeszły modyfikację także nasze zachowania, nawyki czy wirtualne zwyczaje. Dziś znacznie więcej oglądamy wideo czy transmisje live, robimy zakupy online, korzystamy z portali społecznościowych opartych na nie tylko tekstowych postach, ale filmikach, zdjęciach, które wymagają przesyłu ogromu danych. Dziś bez szybkiego internetu trudno byłoby komunikować się na odległość w formie wideo-czatów, gdyż opóźnienia i jakość w płynnej rozmowie jest niesamowicie ważna. Zmiany te również pokazują, że przez lata sieć stopniowo coraz mocniej wkraczała w nasze życie. Obecnie telefony mamy non-stop podłączone do internetu, stając się niekiedy potężnymi pożeraczami czasu. Też tak macie, że niby na 5 minutek zaglądacie co nowego w sieci, a tu nagle okazuje się, że w mig minęło dosłownie 15 minut albo więcej? 😉

Niegdyś uproszczone i skupione na kontakcie ze znajomymi portale społecznościowe, obecnie są potężnym medium z masą funkcjonalności. Dziś z łatwością każdy może być twórcą treści oraz współtwórcą sieci. Internet rozrósł się niesamowicie, czas ładowania witryn znacząco skrócił się. Możemy nie tylko wyszukiwać treści i wiele rzeczy usprawniać, ale również uczyć się zdalnie, kończyć kursy online i rozwijać się, co szczególnie teraz ma ogromne znaczenie. Urządzenia, na których przeglądamy sieć stały się mini komputerami z lepszymi procesorami niż wcześniej tradycyjne komputery. Jednak czy potrafimy efektywnie, rozsądnie korzystać z tych dobrodziejstw? Czy czasem nie warto być offline, by czas ten wykorzystać na coś innego? Warto czasem zastanowić się nad tym. Wszystko zmieniało się tak stopniowo, że człowiek tego nie odczuwał, a nawet już zapomniał jak było. Scrollując po ostatnich latach można zdać sobie sprawę jak wielka to była skala zmian.

A jak wyglądała Wasza pierwsza przygoda z internetem? Jak dużo zmieniło się?