Co jest ważne w drodze do wyznaczonego sobie celu i do osiągnięcia sukcesu?

Pewien czas temu w pochmurny i dość ponury dzień uświadomiłem sobie jak długo jestem obecny w blogosferze nie jako czytelnik, a już jako twórca. Może to nie jest zbyt długi czas, ale wystarczający by wiele rzeczy zauważyć i wiele nauczyć się. Widziałem jak wiele nowych blogów startowało z dużym zapałem i jak szybko one znikały. Być może widząc inne popularne blogi mieli nadzieje, że im też uda się bardzo szybko zyskać szeroką publikę. Rzeczywistość jednak okazywała się inna. Ja też na początku choć nie obiecywałem sobie zbyt wiele wierzyłem, że tych odsłon jednak będzie więcej niż faktycznie było. Pomimo tego, nie pisałem, nie tworzyłem tego bloga tylko dla popularności, ale dla fun-u i dlatego do dziś istnieję. Niestety wielu w tym czasie zrezygnowało, choć fajne miejsca w sieci tworzyli, bo … po czasie minął zapał, bo … rozczarowali się, bo … mieli zbyt małą motywację, bo …. uznali to za porażkę. Pod koniec nawet zauważałem posty, w których niektórzy wspominali o tym, że to nie tak miało być. I właśnie tu zawsze nasuwa mi się pytanie – „A jak miało być?” oraz przemyślenie na ten temat sukcesu, wytrwałości w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonego sobie celu, który zawsze przyświeca kiedy decydujemy się na coś zupełnie nowego. Bo przecież podobnie jak w przypadku blogowania bywa również z wieloma innymi rzeczami i ta droga wcale nie jest taka łatwa, prosta i przyjemna. Czego można nauczyć się od ludzi sukcesu?

Nieważne ile ponosisz porażek, ważne ile sukcesów.
Ludzie sukcesu w naszych oczach z reguły wydają się idealni tzn. nie ponoszą żadnych jakichkolwiek porażek, a jedynie odnoszą same sukcesy. To nieprawda! W rzeczywistości tak nie jest i jak każdemu kiedyś one zdarzają się. Mniej, czasem więcej, ale też mają je na swoim koncie. Jednak o nich nie mówią, nie pokazują ich, ponieważ dla nich liczą się tylko sukcesy. W efekcie wszystkim wydaje się, że są oni urodzonymi szczęściarzami oraz, że my nigdy tak mieć nie będziemy. To jest błędne myślenie, bo ci „szczęściarze” sobie na to zapracowali i na początku drogi również nie wszystko przebiegało po ich myśli. Zapewne także popełnili wiele błędów, ale dzięki nim także bardzo wiele nauczyli się. Nie warto na samym początku poddawać się, bo wtedy naprawdę odniesiemy same porażki. Trzeba szukać małych sukcesów, a nie doszukiwać gorszych momentów i wmawiać sobie, że nic nam się nie uda. Jeśli będziesz tak uważać to tak będzie. Zatem istotna jest zmiana toku myślenia.

2/3 porażek, a 1/3 sukcesów.
Niestety często taki lub jeszcze gorszy bilans ma miejsce nie tylko w moim przypadku, bo także i ci, którzy coś osiągnęli mówią, że na sukcesy trzeba bardzo mocno zapracować. Nie ma co się łamać, że niewiele rzeczy wychodzi, lecz cieszyć się z tego co już osiągnęliśmy (a zapewne nie jest tego tak mało jak nam się wydaje) i nieustannie starać się. Oczywiście fajnie by było, gdyby bez większego wysiłku lub z niewielkim zaangażowaniem wszystko udawało się, ale tak niestety nie jest i to udowadniają też ludzie sukcesu, którzy wspominają, że rzeczywiście ciężko na to, co mają zapracowali. Sukcesy są przyjemnością i przynoszą dużo satysfakcji, a porażki – nauką. Zarówno jedno jak i drugie jest potrzebne, bo bardzo wiele uczy.

Wytrwałość ponad wszystko.
Kiedy już zaczynamy dążyć do pewnego określonego przez siebie celu np. tworzeniu bloga warto wierzyć w jego osiągnięcie i pomimo tego, że inni wokół będą mówić, że będzie ciężko, że się nie uda, że nie ma sensu to i tak nie powinniśmy przestawać być dobrej myśli i działać. Skoro to jest nasze marzenie, skoro w tym spełniamy się, skoro mamy cień szansy na powodzenie czemu mamy rezygnować? Lepiej spróbować niż żałować, że nic się nie zrobiło w danym kierunku. Tak samo przy pierwszych nawet drobnych niepowodzeniach nie warto rezygnować, a jeszcze bardziej starać się. Wiadomo, że przychodzi taki moment załamania, kiedy najchętniej ze wszystkiego zrezygnowałoby się, bo wydaje nam się to kompletnie bez sensu, ale i takie chwile też trzeba przetrwać. Wiem jednak, że czasami na bardzo krótką chwilę trzeba sięgnąć takiego emocjonalnego „doła”, by z niego odbić się i już odświeżonym umysłem spojrzeć na wszystko na nowo oraz nabrać sił i motywacji na dalsze działania. Po czymś takim nawet największa trudność może okazać się nie taka najgorsza jak nam się wcześniej wydawała. 

Nawet najmniejsze sukcesy – maksimum motywacji!
Często już na samym początku, kiedy stawiamy pierwsze kroki w czymś nowym oczekujemy bardzo wiele i przez to jesteśmy na pewien sposób „ślepi”, czyli nie zauważamy tego co już osiągnęliśmy, bo nie widzimy w tym nic znaczącego. A właśnie każde, absolutnie każde, nawet najbardziej minimalne powodzenie powinno być niczym turbo-doładowanie pozytywną energią do dalszego działania. Niczym mocna kawa o poranku czy spektakularne zwycięstwo w bardzo prestiżowym konkursie. Dawać mnóstwo satysfakcji i wielkiego tzw. kopa do jeszcze większych starań. Żeby tak było trzeba doceniać dosłownie wszystkie sukcesy, nawet te niewielkie i cieszyć się z nich tak jakby były czymś wielkim.

A więc jeśli uwielbiasz pisać na blogu, sprawia Ci to ogromną frajdę i całkiem nieźle Ci to wychodzi, nie poddawaj się na samym początku przez wzgląd na liczbę odsłon, lecz działaj dalej. Podobnie z innymi marzeniami. Niektórzy wokół nas pewne rzeczy chcą nam narzucać, mówić jaki wybór będzie dla nas najlepszy, tylko co po tym jeśli później będziemy w tym męczyć się i czuć niespełnieni w życiu…?

Nie ma idealnego przepisu na sukces, ale można od takich ludzi, którzy coś w życiu coś osiągnęli wiele nauczyć się. To tylko niektóre kwestie, które zaobserwowałem i warto o nich wiedzieć nie tylko przy tworzeniu bloga. Dzięki temu po krótkim czasie zauroczenia i wielkiego zapału, kiedy przyjdzie czas pewnej stagnacji nie trzeba będzie od razu rezygnować. Warto także korzystać z porad innych – bardziej doświadczonych, bo one bardzo pomagają. 🙂