„To nie dla mnie”, „Ja taki anty-talent”, „Totalnie nie nadaję się do tego”, „Nigdy tego nie zrozumiem/ogarnę” – niektóre tego typu stwierdzenia pojawiły się ostatnio na blogu pod serią wpisów dotyczących moich sposobów fotografowania smartfonem czy też pod notkami z cyklu „okiem smartfona”. Nieźle powiało pesymizmem, a to tylko kilka przykładów, które wymieniłem, bo te można mnożyć niemal w nieskończoność. Na co dzień wiele razy mam okazję usłyszeć jak wiele osób w podobny sposób wyrażają się w odniesieniu do kwestii, które wydają się być dla nich dość odległe, trudne do realizacji. Prawdą jest, że nie zawsze tak jest w rzeczywistości, bo dużo zależy również od tego czegoś. Można powiedzieć, że jedni mają to od zawsze (w tym chyba także zalicza się moja osoba), drudzy tylko czasami w pewnych sytuacjach, dniach, momentach, a jeszcze inni w ogóle. Mimo wszystko to nie jest coś dla wybranych i zdecydowanie można to zmienić oraz nauczyć się tego, a może nawet nie, ponieważ raczej moim zdaniem nie jest do końca kwestią zapamiętania czegoś czy wykształcenia w sobie pewnych umiejętności co zmianą sposobu myślenia. 🙂
Ostatnio na blomatt-owym Instastory, Twitterze oraz Shumee zadałem pytanie do obserwujących: „Czy jesteś optymistą?”. Choć oddano dość niewielką ilość głosów w tej mini ankiecie to ku mojemu zaskoczeniu wyniki prezentują się następująco:
Jak widać na powyższym wykresie zdecydowana większość jest optymistami i to mi się podoba! Nie da się ukryć, że za oknem pogoda jest już mocno jesienna, klimat dość przytłaczający i tego czegoś, o czym piszę od początku wpisu, czyli optymizmu może czasem zabraknąć podczas szarej codzienności. Nie jest tak źle jak myślałem, ale jednak postanowiłem napisać ten wpis, bo trochę zapomniałem na blomatt-cie zarażać pozytywną energią, której absolutnie prawie nigdy mi nie brakuje. A pisałem na starcie bloga, że to także cel tego mojego miejsca w sieci. 😉
Od zawsze trudno mi było zrozumieć ludzi, którzy już na samym starcie są negatywnie nastawieni do wielu nowych rzeczy. Wszak w życiu każdego z nas pojawiają się czasem różnego typu przeszkody, szanse czy cele do realizacji i raczej nie omijają one absolutnie nikogo. Niestety pesymizm powoduje, że nawet bez jakiejkolwiek próby ich pokonania czy osiągania następuje poddanie się lub niepowodzenie spowodowane brakiem wiary w sukces dotyczący określonej sytuacji. Ilekroć ja sam kiedy nie wierzyłem w powodzenie jakiegokolwiek postawionego sobie zadania (no zdarzyło się to kilka razy w przeszłości i nie będę ściemniał w tym temacie :D) to za każdym razem kończyło się większą lub mniejszą porażką. Dlaczego? Bo miałem złe podejście, a skutkiem tego było mniejsze przykładanie się do realizacji zadania, dlatego że i tak nic z tego nie będzie. Patrząc w ten sposób musiałbym z bardzo wielu rzeczy rezygnować (również z prowadzenia tego bloga), ponieważ uznałbym wszystko za stratę czasu, za totalny bezsens, za coś nie dla mnie i w 100% kończącego się porażką na całej linii. A przecież tak nie musi być, prawda? Czasem warto wierzyć w siebie i swoje możliwości, ponieważ nie zawsze jest możliwe przewidzenie skutków oraz efektów realizacji naszych celów. 🙂
Jak być pozytywnym?
Podzielę się z Wami moimi czterema prostymi krokami na dużą dawkę pozytywnej energii na każdy dzień. Nie jest to takie trudne, a może sprawić, że codzienna rzeczywistość stanie się o wiele przyjemniejsza oraz nabierze znacznie więcej barw. 🙂
Pierwszy krok – zmiana podejścia do każdego aspektu codzienności. Wszystko zaczyna się w głowie, a konkretnie w myślach, dlatego ta metamorfoza na pewno pozwoli odmienić wiele spraw. Warto skończyć z negatywnym myśleniem, kiedy na co dzień pojawiają się różne przeszkody, czy trudne zadania, które wydają się niemal nie do pokonania. Nie ma sensu non-stop rozpatrywać z każdej możliwej perspektywy naszych słabych punktów, mogących powodować różnego typu utrudnienia, lecz dobre strony oraz szanse na powodzenie. Ja już dawno skończyłem z myśleniem typu „nie dam rady” i przestawiłem na „wierzę, że uda mi się to zadanie zrealizować w 100%!”. Ktoś powie, że „lepiej się miło zaskoczyć niż gorzko rozczarować”. To prawda, ale znowu popadanie w pesymizm też dobre nie jest, dlatego stawiam na umiarkowane pozytywne myślenie. W niektórych przypadkach nie obiecuję sobie zbyt wiele, ale mimo to jednocześnie daję z siebie wszystko i staram się wierzyć, że uda się osiągnąć chociaż niewielki sukces, nawet kiedy po drodze zdarzają się niewielkie porażki. To działa i ma sens! 😉
Drugi krok – wiara w siebie oraz swoje możliwości. Jakże często zdarza się, że nasza samoocena jest zbyt niska w stosunku do rzeczywistości. Poddajemy się na samym początku nawet nie próbując postawić pierwszego kroku do realizacji czasem ambitnych celów czy marzeń, bo jesteśmy przekonani o braku niezbędnych umiejętności. A nie zawsze tak jest, a nawet jeśli nie jest to zawsze można niektórych rzeczy w trakcie nauczyć się. Tak jest na przykład z blogowaniem, gdzie na początku swojej drogi nie wiedziałem o bardzo wielu pojęciach, nie wiedziałem co i jak. Po prostu uwierzyłem w siebie i zacząłem pisać. Pierwsze wpisy były z obecnego mojego punktu widzenia bardzo słabe, ale z czasem wszystkiego nauczyłem się oraz szlifowałem swoje umiejętności. Podobnie z fotografowaniem smartfonem, nie wszystko od razu, ale z biegiem czasu przychodzi doświadczenie i udaje się wykonać fenomenalne fotki. Wiara w swoje możliwości to podstawa, bo jeśli tego nie będzie bardzo szybko nastąpi rezygnacja i brak optymizmu.
Trzeci krok to satysfakcja nawet z małych sukcesów. Jeśli jesteśmy zadowoleni z każdego osiągnięcia to nakręcamy się na pomyślne efekty realizacji kolejnych celów czy zadań. Ponadto bardziej nam się chce pracować nad czymś, ponieważ zauważamy, że ma to sens i nie prowadzi do całkowitej porażki, a więc także straty czasu i energii. Czasem nie warto patrzeć wyłącznie na całościowy efekt końcowy, lecz na cząstkowe sukcesy, które składają się na ostateczne osiągnięcie zaplanowanego celu. Na przykład prowadząc blog bardzo wielu nowych twórców zwraca bardzo mocno uwagę na liczbę odsłon, czytelników i liczy na to, iż będzie ona na tyle imponująca jak u topowych blogerów. Zbudowanie tak dużej społeczności wokół strony nie jest łatwe oraz wymaga dużo czasu i cierpliwości. Nie zwraca się uwagi na to jak wiele pojawiło się komentarzy, jak już całkiem niemałą liczbę fanów zgromadziło się wokół bloga, lecz cały czas odczuwa niezadowolenie, bo jednak jest wciąż za mało. W takim wypadku lepiej postawić sobie mniejsze wymagania/wyzwania i cieszyć się z tego, co już się osiągnęło, bo wielu na przykład o tysiącu wiernych i bardzo aktywnych czytelników może tylko pomarzyć. Nawet ważniejsza jest nie ilość, co jakość, czyli w tym wypadku zaangażowanie odwiedzających stronę. Gdybyśmy byli zadowoleni z tego co mamy to mielibyśmy więcej pozytywnej energii i po prostu nakręcilibyśmy się na kolejne osiągnięcia. Natomiast bez przerwy ustalając sobie niekiedy wygórowane oraz mocno ambitne cele non-stop nie jesteśmy zadowoleni i motywacja spada, prowadząc coraz bardziej do decyzji o rezygnacji z marzeń czy postanowień. Satysfakcja ze wszystkiego, co mamy, co już osiągnęliśmy ma sens i to działa! Wiem o tym doskonale, dlatego gdyby tak nie było najprawdopodobniej ten wpis nigdy nie zostałby napisany. =]
Czwarty i najważniejszy krok to zmiana tego 🙁 na to 🙂 ! Kiedy wszyscy wokół smutają, przytłoczeni szarą codziennością, najlepszym rozwiązaniem jest bycie pozytywnym człowiekiem. Uśmiech i trzy poprzednie kroki sprawią, że każdy dzień będzie mijał o wiele lepiej, a każda trudność będzie nie do nie przebrnięcia. Polecam także w wolnej chwili szukać przyjemnych pozytywnych bodźców w postaci muzyki, filmu, książki czy innej ulubionej rozrywki i choć w ten sposób starać się przełamywać ponurą jesienną i nie tylko codzienność. To według mnie jedna z najlepszych możliwości by móc skutecznie zmotywować się do działania oraz odnaleźć w sobie optymizm. Niby takie proste i znane każdemu sposoby, a jednak niekiedy zbyt rzadko wykorzystywane. 🙂
Co o tym myślicie? Jesteście bardziej optymistami czy pesymistami? Jakie są Wasze sposoby na codzienny optymizm?