Może za moment…?

Potrafi dopaść każdego dnia tygodnia, najczęściej w najbardziej nieoczekiwanym momencie, kiedy mamy natłok pracy czy masę rzeczy do ogarnięcia, a czasu tak na prawdę niewiele. Podstępny, niestety bywa skuteczny i posiada niebywałą umiejętność przekonywania. Ma w sobie to coś, któremu wielu nie może się oprzeć. Optymista jakich mało. Zawsze podsuwa na myśl pozytywną wersję zdarzeń – przekonuje, że mamy czas i zdążymy, że co to dla nas takiego, że bywało gorzej z czasem i dawaliśmy radę to czemu teraz mamy sobie nie poradzić. Zdarza się, że marudzi na tyle długo, na ile wyczuwa szansę, by przekonać człowieka do odłożenia wszystkiego i zrobienia sobie nawet najkrótszej chwili wolnego, by następnie ją nieco przedłużyć. Ja go znam doskonale, zapewne Ty także, bo chyba nie ma osoby, która nie miała okazji z nim spotkać się. Kto to jest? To leń wewnętrzny, nie pozwalający na ominięcie kogokolwiek. Jedni radzą sobie z nim doskonale i pokazują gdzie jego miejsce w szeregu, drudzy nieco gorzej, ale każdy musiał z nim kiedyś oko w oko zmierzyć się. Nie tylko w okresie jesienno-zimowym, gdzie aura za oknem mało motywująca do czegokolwiek i po prostu nic się nie chce robić, ale także pojawia się w pozostałej części roku. Metody, które stosuje są wyjątkowo silne i trafiające w czułe punkty oraz słabości człowieka, powodujące, że trudno się jemu nie oprzeć. Choć należę do osób, które różnie sobie z nim radzą to mam kilka świetnych patentów, by skutecznie pokonać lenia i sprawić, by nie zaburzał planu dnia. Otóż jest nim metoda, którą nazwałem 3 x NIE. Na czym polega? O tym za chwilę. 🙂

Wyobraźmy sobie pewną sytuację. Jest ponure, deszczowe, listopadowe popołudnie. Za oknem już zimno, ale w domu przyjemne ciepełko. Do końca dnia jeszcze trochę rzeczy do ogarnięcia do szkoły, na uczelnię, do pracy czy w domu, a czasu w sumie już niezbyt dużo. Myśl o tym przytłacza i najlepiej byłoby wziąć się za realizację planów na dany dzień od razu, ale właśnie wtedy pojawia się myśl: za chwilę, za kilka minut, za pół godzinki, za godzinkę. Nie chce się realizować harmonogramu, bo zwyczajnie leń podpowiada, że fajnie byłoby położyć się chwilę na kanapie (choćby takiej jak na grafice powyżej), sprawdzić co nowego w necie lub co ciekawego właśnie leci w tv itd. Wszystko wydaje się fajniejsze, lepsze, ciekawsze niż to, co jest aktualnie do zrobienia. Jak ja to dobrze znam i wtedy mówię: NIE PÓŹNIEJ, bo lepiej zrobić coś od razu oraz mieć za X minut czy godzin nieco wolnego czasu niż go teraz marnować, kiedy jeszcze jakieś nawet resztki chęci i siły się znajdą. W późniejszych godzinach wieczornych lepiej na pewno z tym nie będzie, dlatego krótko ucinam wszelkie pokusy podrzucane przez wewnętrznego lenia i pokazuję, że nie ma nic do gadania w temacie. Czy tak się da? Jasne, że tak!

NIE TERAZ – to się łączy z pierwszym krokiem. Oznacza to, że mówię NIE wszelkim przyjemnościom i rozrywkom, które gdzieś tam w myślach podrzuca leń i intensywnie chodzą po głowie, po prostu odkładając je na później. Odwracam sytuację, czyli wybieram najpierw priorytety oraz rzeczy zaplanowane do realizacji na teraz, a wszystko inne w następnej kolejności. Nie pozwalam na rozmyślanie i kalkulację tego czy wystarczy mi czasu, kiedy nieco skuszę się na małe, krótkie lenistwo. Dlaczego? Bo później za te kilkanaście, kilkadziesiąt minut będzie to samo, czyli znowu myśl czy czasem nie przedłużyć sobie tej przyjemnej chwili i tak zapewne jeszcze z kilka razy. Lepiej krótko i na temat, bez pozwalania sobie na zbędne myśli. 

NIE POCHŁANIACZOM CZASU. Wszelkie smartfony, tablety, phablety czy lapki/komputery na obok, jak najdalej od miejsca pracy czy nauki. Jakże one kuszą, by co chwilę spojrzeć co nowego w necie, na fejsie, Insta itd. Pojawia się pomysł, by zajrzeć tylko na tzw. sekundkę, a ona następnie przedłuża się w kilka, kilkanaście minut i nim się obejrzymy ucieka dużo chwil, podczas których można byłoby się z wieloma zaplanowanymi rzeczami uporać się. To są niezłe pożeracze czegoś bardzo cennego, dla niektórych będącego prawie na wagę złotai oraz niemal zawsze brakującego, a mianowicie czasu. Na to wszystko będzie moment później, kiedy ze wszystkim uda się uporać lub chociaż w międzyczasie pomiędzy kolejnymi zadaniami, podczas małej przerwy – tak, tak ona jest bardzo ważna, ale nie może trać zbyt długo. Ma być chwilą na nabranie sił, odpoczynek i oderwanie się od rzeczywistości, by móc po tym krótkim relaksu znów maksymalnie efektywnie skupić się na danym zadaniu.

Zapewne każdy z Was mógłby dodać do powyższych jeszcze kilka innych, cennych wskazówek (koniecznie napiszcie w komentarzu). Leń to nie jest coś nie do pokonania. Wystarczy go trzymać krótko, nie dawać mu miejsca na podsuwanie zbędnych myśli i zwyczajnie być konsekwentnym w walce z nim. Bardzo pomocne jest planowanie zadań na każdy dzień oraz trzymanie się danego harmonogramu, przy okazji odhaczając rzeczy już zrobione. Wtedy nie będzie momentów na zastanawianie się co w następnej kolejności jest do zrobienia, bo wtedy leń potrafi kusić najbardziej. Po prostu możliwe będzie płynne przechodzenie do następnych czynności. Co prawda czasem małe, kontrolowane i rozsądne, a może nawet zaplanowane (czemu nie? :D) lenistwo jest potrzebne, ważne by nie zapanowało nad człowiekiem na tyle, że będzie destabilizowało harmonogram dnia. 😉