Kiedy nic się nie chce…

Bywają takie dni, kiedy zupełnie na nic nie ma się ochoty ani nie można kompletnie na niczym skoncentrować się. Na dodatek mnóstwo materiału do ogarnięcia na egzamin/zaliczenie czy rzeczy do zrobienia nie daje spokoju. Stos kartek oraz coraz mniej czasu nie napawa optymizmem. Trudno mówić o jakiejkolwiek efektywności na dobrym poziomie w takim dniu, który chyba kiedyś dopadł każdego (bynajmniej mnie zdarza się). Dobrze jest jednak umieć sobie radzić, znaleźć idealny sposób na taki chwilowy zazwyczaj jednodniowy „spadek formy”.

Ja najczęściej przez wzgląd na to, że ze względów czasowych jeśli tego dnia nic bym nie zrobił prawdopodbnie nie zaliczyłbym czegoś lub z czymś nie zdążył, zmuszałem się do pisania lub ogarniania materiału na siłę. Oczywiście słabo to szło i efektów z tego wielkich nie było, ale zawsze coś. Czułem się strasznie tym przytłoczony i miałem wrażenie, że najlepiej z tym wszystkim dać sobie spokój. Mimo wszystko nie odpuszczałem i próbowałem mierzyć się z często trudnymi do wykonania zadaniami. Czasami nawet nie było takiej opcji, że można było sobie coś odpuścić, dlatego szukałem dobrego sposobu jak sobie z tym radzić, bo zwykłe zmuszanie się nie przynosiło dobrych rezultatów. Gorszy dzień i ewidentny brak motywacji powodował, że niechęć rosła, dlatego od jakiegoś czasu stosuję na sobie własną metodę, którą nazwałbym „kij i marchewka”. Na czym polega?

Staram sobie racjonalnie podzielić materiał lub zadania na pewne części, po których robię sobie przerwę. Ustalam sobie, że jak wykonam wszystko, to co danego dnia zaplanowałem, sprawię sobie małą przyjemność, ale dopiero po wykonaniu tego w całości. Perspektywa małej nagrody po dobrze wykonanym zadaniu powoduje, że chce nam się coś robić i to czasami szybciej niż normalnie bez tej świadomości. Jakby taka ciągła myśl o tym nakręca człowieka, tak jak ta marchewka na kiju. Kusi i nieustannie ciągnie do tego, by po nią sięgnąć, dlatego w moim przypadku jest idealnym sposobem na takie słabe dni, które na szczęście nie zdarzają mi się zbyt często. 🙂

A jakie Ty masz sposoby na zmotywowanie się? Czy też miewasz takie dni?