Im więcej, tym lepiej. Chyba każdy z nas mógł kiedyś spotkać się z takim stwierdzeniem w kontekście wielu różnych dziedzin. Nie da się ukryć, że niewątpliwie w wielu przypadkach może się sprawdzić i ma jak najbardziej sens. Na przykład więcej czasu poświęconego na naukę czegoś nowego to zdecydowanie lepsze efekty w przyszłości. Więcej pracy nad określonym projektem może oznaczać pewność dokładniejszego jego dopracowania. Przykłady potwierdzające słowa z pierwszego zdania tego wpisu można mnożyć i trzeba przyznać im rację. Jednak czy w przypadku planowania i organizacji codzienności duża liczba używanych narzędzi zawsze spowoduje osiągnięcie większej produktywności?
Pomysł na rozgryzienie tego tematu pojawił się nagle i zupełnie przypadkiem (serio! =D ), kiedy natknąłem się w sieci na określenie minimalizm. W sumie nie pierwszy już raz. W ostatnim czasie zauważyłem, że trochę panuje na to moda na przykład przy urządzaniu wnętrz, w grafice czy jako styl życia. Choć w sumie sam termin nie jest nowy i wywodzi się od sztuki plastycznej, to współcześnie znajduje odzwierciedlenie w wielu innych dziedzinach. Czym jest? Minimalizm krótko mówiąc oznacza, że mniej to znaczy więcej, lepiej. Jak można zauważyć jest to zupełne przeciwieństwo stwierdzenia z samego początku tej notki. Myślę, że w planowaniu i organizacji dnia także może mieć miejsce i sam trochę nieświadomie stosuję jej zasady. Dlaczego? Bo na tej płaszczyźnie w moim przypadku to działa, powodując że jestem lepiej zorganizowaną osobą. W prosty, łatwy i przede wszystkim przejrzysty sposób prawie wszystko (poza blogiem, niestety 🙁 ) mam zaplanowane, bez ogromu narzędzi czy aplikacji w telefonie. Też tak macie?
Minimalizm sposobem na maksymalizm efektywności każdego dnia?
Trochę to można porównać do biurka/stołu, na którym mamy różne rzeczy, mniej lub bardziej przydatne w danym momencie. Kiedy tych przedmiotów jest zdecydowanie za dużo robi się pewien bałagan, nieład. W efekcie po pierwsze trudno w nim odnaleźć się, a po drugie nie jest tak łatwo o skupienie na danej czynności, bo wokół nas masa rozpraszaczy. Natomiast może także to wyglądać zupełnie inaczej – tak jak na obrazku poniżej…
Od razu lepiej? No pewnie! Trzeba przyznać, że w takim otoczeniu, gdzie znajdują się jedynie niezbędne rzeczy o wiele bardziej można odnaleźć się i pracować efektywniej, ponieważ totalnie nic nie odwraca uwagi. Tak samo jest w codziennej organizacji. Można mieć masę fajnych narzędzi i być maksymalnie produktywnym, ale także może być zupełnie odwrotnie jeśli jest ich nadmiernie dużo lub panuje w nich bałagan trudny do ogarnięcia. Wtedy taki wypracowany przez siebie system po prostu nie jest wydajny. Zdarza się, nie jest to nic nadzwyczajnego, ponieważ niekiedy dobry system powstaje właśnie metodą prób i błędów. U blomatt-a również tak było. 😀
Aktualnie w moim przypadku minimalizm pełną parą, bo korzystam wyłącznie z papierowego kalendarza, aplikacji notatnika i czasem kalendarza w telefonie. Taki układ pozwala mi utrzymać porządek, ponieważ zawsze wiem, gdzie szukać interesujących mnie w danym momencie zapisanych informacji oraz trzymać się planu. Mniej oznacza większą prostotę, przemyślany system, którego funkcjonowanie sprawdza się. Minimalizm nie oznacza rezygnacji z niemal wszystkich pomocnych narzędzi i ograniczenie do wyłącznie jednego z nich. Polega na opracowaniu takiego schematu codziennej organizacji, który będzie wymagał jedynie tych absolutnie niezbędnych i unikania ich nadmiaru. W ten sposób wszystko będzie maksymalnie przejrzyste oraz uporządkowane, a także będzie wiadomo gdzie określone informacje lub plany zostały zapisane i w jakich miejscach później ich szukać. Czasami instaluje się w smartfonie wiele aplikacji – plannerów, bo wyglądają atrakcyjnie lub ktoś je polecił. Z każdej z nich korzysta się po trochu, a po czasie powstaje bałagan, w którym trudno cokolwiek odnaleźć. Właśnie minimalizm może pomóc ogarnąć temat. W blomatt-owym wydaniu sprowadza się do dogłębnej analizy i precyzji potrzeb, następnie selekcji oraz przemyślanego doboru narzędzi w myśl zasady im mniej tym lepiej. Kolejny krok to konsekwentne trzymanie się opracowanego systemu, ponieważ regularny porządek spowoduje, że nie będzie wymagany duży wysiłek na przygotowywanie planu zadań na kolejny dzień czy poszukiwanie niezbędnych informacji. To, co jest napisane powyżej nie jest niczym odkrywczym ani spektakularnym, ale czasem potrzeba pewnej pozytywnej inspiracji, by ulepszyć swoją organizację. Być może ten wpis i ten moment jest właściwym, aby coś zmienić na lepsze i wreszcie być zadowolonym w 100% ze swojej efektywności. Czujecie to?
Każdy z nas ma indywidualne preferencje i inne zdefiniowane potrzeby. Dla niektórych idealnym złotym środkiem na optymalną produktywność oraz codzienne zorganizowanie się będzie całkiem niemała liczba narzędzi. Natomiast w innych przypadkach, w tym także moim, minimalizm to najlepsza droga do super efektywności. Najważniejsze, by niezależnie od preferencji stworzony system był przemyślany i dopracowany, ponieważ myślę, że wtedy będzie w 100% wydajny. Wbrew pozorom nie jest takie czasochłonne. A jak jest w Twoim przypadku? Piszcie w komentarzach. 🙂