100 łapek w górę i…, czyli kiedy liczba staje się najważniejsza.

Wyzwanie – X wpisów w Y dni, komentarz za komentarz, dążenie do zdobywania jak największej ilości like’ów itp. To tylko kilka przykładów z jakimi można spotkać się w blogosferze i nie tylko. Liczba bywa bardzo ważna w wielu kwestiach w życiu codziennym, ale na przykład w blogowaniu może czasem stać się tak istotna, że przysłoni wszystko inne. Stać się w pewnym momencie najważniejsza, najistotniejsza, najcenniejsza. Nie jakość, nie pomysł, nie sens, lecz ilość.

To już mój okrągły 50 wpis na blomatt blog. Dużo czy mało? Nie wiem, nawet nie zastanawiałem się nad tym. Zupełnie nie patrzę w ten sposób na blogowanie. Gdybym skupiał się na bardzo częstych publikacjach bardzo szybko byłoby to dla mnie zbyt męczące i spowodowałoby zrobienie z tego miejsca śmietnika. Szukałbym jakichkolwiek tematów na wpisy oraz wszystko przygotowywałbym na szybko. A chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Zapewne blog wyglądałby mniej więcej tak…

To jest podobny wykres, na który trafiłem pewien czas temu przeglądając notatki ze studiów. Pomyślałem wtedy, że jest on bardzo uniwersalny i może obrazować wiele rzeczy. Właśnie tak wyglądałby mój blog, gdybym poszedł na ilość. Wrzucałbym mnóstwo wpisów, a więc każdemu z nich poświęcałbym mniej czasu na przemyślenie oraz dopracowanie pomysłu. Skutkiem takiego podejścia byłby systematyczny spadek jakości każdej notki. Pojawia się w tym miejscu fundamentalne pytanie: jakość czy ilość? Co wybrać? Najlepiej byłoby idealnie połączyć jedno i drugie, ale czy w rzeczywistości to się udaje?

Na początku jest myśl, która podpowiada jak fajnie byłoby mieć super bloga takiego jak wiele innych. Od niej zaczyna się cała przygoda z blogowaniem. Następny krok to szukanie pomysłu na swoje miejsce w sieci, wybranie nazwy i miejsca do wyrażania własnych myśli, dzielenia się swoimi zainteresowaniami lub wiedzą. Następnie wyczekiwany moment, czyli przejście od koncepcji do tworzenia bloga. Na starcie przychodzi do głowy cała masa genialnych pomysłów na wpisy, a każda nowa myśl wydaje się jeszcze lepsza od poprzedniej. Wszystko wydaje się takie łatwe, proste i przyjemne, patrząc na tych najlepszych.
Chwilę później, gdy wszystko jest już gotowe oraz dopięte na ostatni guzik przychodzi moment na napisanie pierwszego świetnego wpisu na nowym blogu. Wszystko wygląda niemal idealnie, więc następuje premiera, publikacja i wielkie oczekiwanie na pierwsze odwiedziny oraz komentarze. Każdy element strony wydaje się taki fajny, że pojawia się pewność, iż pomysł z blogiem musi okazać się sukcesem. Kolejnego dnia sprawdzenie statystyk z premiery wpisu i okazuje się, że zamiast wyobrażonych tysięcy odsłon jest ich zaledwie kilka. Niedowierzanie, bo link do notki został udostępniony dosłownie wszędzie – wśród znajomych na fejsie i kilku innych social mediach, a tu słabo. Po chwili spojrzenie jeszcze raz na topowe blogi oraz szukanie przyczyn takiego wyniku. „W czym mój wpis jest gorszy od tych?!” – takie myśli pojawiają się w głowie, siedząc przed ekranem komputera. Wrzucony na blog zostaje kolejny wpis i tym razem kilkanaście odsłon, następnym razem kilkadziesiąt. Pojawia się kolejna myśl, żeby publikować więcej i więcej, bo być może wtedy szybciej będzie rosła liczba odsłon oraz komentarzy. Strona stopniowo staje się o wszystkim i niczym. Liczy się częstość wrzucania nowych wpisów, a skupienie na ilości sprawia, że poświęca się im mniej czasu, więc ich jakość po prostu spada. Zaczyna się również szukanie nowych sposobów pozyskiwania czytelników. Wszystko przez marzenie bycia jak topowi blogerzy z ogromnymi statystykami odwiedzin, super współpracami i darmowymi giftami. Zaczyna się wymieniać komentarzami, obserwacjami i tym samym zawieranie „transakcji”. Powodują one jedynie wzrost „pustych” liczb, nie wnoszących nic nowego oraz zaciemnianie ilości prawdziwych fanów, zainteresowanych danym blogiem. Powoli zaprzestaje się rozwijanie swojego miejsca w sieci poprzez skupienie na tworzeniu fantastycznych jakościowo tekstów i stawianie na jak największe liczby. 

To nie jest całkowicie oderwana od rzeczywistości historia, ponieważ częściowo sam kiedyś ją przeszedłem. Zasadnicza różnica była taka, że nie zacząłem blogować, bo marzyłem być jak topowi blogerzy, mieć super współprace i gifty. Myślę że te rzeczy nie mogą być na pierwszym miejscu, a być w przyszłości jedynie miłym dodatkiem. Wracając jednak do powyższej historii, za czasów istnienia swojego pierwszego bloga (ten jest drugi 🙂 ) przez chęć regularności i zapewne również poprawy statystyk w pewnym momencie zacząłem publikować prawie codziennie. Skutkiem tego było pisanie na szybko bardzo wielu wpisów, które coraz częściej były zwyczajnie słabe, bo poświęcałem im mniej uwagi. Dziś zapewne wstydziłbym się ich jakości. Jednak kiedy opublikowałem jedną z kolejnych notek, która była zwyczajnie słaba, nie mająca sensu i puenty treści jaką zawierała, jeden z gości napisał mi to w komentarzu. Dało mi to do myślenia, przeczytałem ponownie ten wpis i go usunąłem, ponieważ zgodziłem się z tą opinią. Zrozumiałem, że nie zawsze skupienie na cyferkach ma sens. Zmieniłem wtedy wszystko i już nigdy nie powtórzyłem tego błędu. Jeśli liczby odzwierciedlają jakość i rzeczywistość to mają one znaczenie, ale w przeciwnym wypadku dają tylko złudne wyobrażenie. Poprzedni swój blog traktowałem jako miejsce do testowania i nauki w praktyczny sposób, bo zaczynając niewiele wiedziałem o blogowaniu. Doszedłem wtedy do wniosku, że lepiej mieć więcej fajniejszych wpisów i trochę mniej odsłon, ale tych prawdziwych. Sprawdziłem też temat z tymi „transakcjami”, o których już wspomniałem. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, które faktycznie później wróciły i zainteresowały się wpisami zamieszczonymi na blogu. Reszta po zostawieniu często nic nie wnoszącego komentarza typu „ciekawy wpis, super wpis, fajny wpis” nigdy nie wróciła, bo jestem pewny, że nawet nie przeczytała o czym była notka. Krótko mówiąc to słaba forma promocji.

Blog to marka. 

Na podstawie własnych doświadczeń myślę, że blog należy rozwijać regularnie każdego dnia, dbać o każdy jego detal, a wtedy stopniowo sam będzie zdobywał prawdziwych fanów. Oczywiście dodatkowe sposoby promocji wpisów bardzo pomagają, bo jednak nawet najlepsza notka nie zawsze trafi sama do zainteresowanych. Z blogowaniem jest jak z nową marką na rynku. Musi być konsekwentnie dopracowywana i budowana na bieżąco w świadomości fanów i czytelników. A liczby? To wszystko są tylko cyferki, które są nośnikami pewnych informacji, ale nie mogą być najistotniejsze. Zawsze najważniejsze powinno być to dlaczego blogujemy, co chcemy pokazać oraz pasja do tworzenia tego swojego miejsca w sieci. Jeśli tego nie będzie, nie będzie również tych prawdziwych cyferek. Budowanie wartościowego bloga nie jest kwestią chwili czy kilku dni, ale wielu miesięcy czy lat włożonej pracy. Nie da się osiągnąć jakiegokolwiek nawet najmniejszego sukcesu bez włożonego wysiłku. Blogów jest tak wiele, że tworząc dobre jakościowo, ciekawe i unikalne treści można pozytywnie wyróżnić się. 🙂

Co o tym wszystkim myślicie? Piszcie w komentarzach.